Trzeba zdjąć z seksu wciąż pokutujące piętno czegoś, co jest „unikatowe". Mam wrażenie, że seks albo bagatelizujemy jako coś nieważnego, albo nadajemy mu sens, którego ze sobą nie niesie. Chciałbym, żebyśmy zbliżyli się do traktowania seksu jako pokaźnej wartości naszego życia w sensie emocjonalnym, zdrowotnym, relacyjnym.
Żeby był po prostu częścią życia – bez uwznioślania, lecz i bez lekceważenia. Tłumienie popędu seksualnego nigdy się korzystnie nie kończy, bo to jest ograniczenie jednego z najsilniejszych popędów w naszym życiu.
To uruchamia demony. Agresję, wrogość wobec ludzi, u panów – antyfeminizm, u pań – antymęskie nastawienie, rozdrażnienie. To w sferze emocji. Poza tym powoduje wielkie napięcie mięśniowe, napięcie miednicy, a nawet dolegliwości somatyczne.
Rozregulowuje się układ hormonalny. Niezaspokojenie takich potrzeb wpływa na drażliwość w relacjach międzyludzkich, z najbliższymi, nawet na gorszą pracę. Jak się tłumi popęd, ludzie to kompensują, czyli uciekają w czynności zastępcze.
Powyższy opis pochodzi od wydawcy.