Harry Barnidge. Spotkałam go pierwszego dnia mojego nowego życia. Nie udało mi się spełnić największego marzenia – zostać artystką – żaden mój związek nie wypalił, ale tego jednego nie chciałam zepsuć.
Rzeźbienia z roślin. Zdecydowałam, iż będę zarabiać kasę, przycinając ogródki. I pierwszy w moim ogródku wylądował ON. No dobra, tak naprawdę nie tylko przycinam krzaki. Według wszelkich nauczycieli świata nie nadawałam się na rzeźbiarkę, więc postanowiłam oddać się szlachetnej sztuce upiększania ogrodów dla bajecznie bogatych właścicieli domów… nie, nie domów – REZYDENCJI.
W razie czego, jeśli się utnie nie to, co trzeba, to przecież i tak odrośnie! A iż nie jestem specjalnie cierpliwa, no to wyszło, jak wyszło. W moim pierwszym ogródku wyrzeźbiłam… no… nie wiem, czy chcielibyście mieć taką rzeźbę w ogrodzie… lecz o dziwo, jeden z najważniejszych krytyków sztuki ogrodniczej okrzyknął moją rzeźbę prawdziwym arcydziełem!
A gorący Harry stwierdził,chętnie pomoże w mojej przypadkowej karierze artystycznej… I mam wielką nadzieję, że będzie bywał w moim ogródku o niemało częściej…