Trzydzieści lat temu pod lawiną na przełęczy Lho La ginie pięciu Polaków - uczestników wyprawy na Mount Everest. To wydarzenie do dzisiaj nazywane jest największą tragedią polskiego himalaizmu. Wśród przysypanych był Mirosław „Falco" Dąsal, przez kolegów wspominany nie tylko jako profesjonalny himalaista, lecz też bezusterkowy partner i człowiek pełen energii, który w góry nie wychodził bez magnetofonu i nagrań swoich ulubionych wykonawców.
„Falco" nie tylko kochał góry, lecz także potrafił o nich przepięknie mówić i pisać, zarażając swoją alpinistyczną pasją kolejne pokolenie. W trakcie swej ostatniej wyprawy przeczuwał, że może stać się ona jego pożegnaniem z górami i ze światem.
W trzydziestą rocznicę tragicznej wyprawy na najwyższy szczyt świata oddajemy w ręce czytelników i wszelkich entuzjastów gór wznowione wydanie dzienników Mirosława "Falco" Dąsala. 'Każdemu jego Everest' to opisane bardzo szczerze i plastycznie przeżycia autora, lecz też problemy, z jakimi borykać muszą się himalaiści, czy wreszcie – osobiste relacje wspinacza z wysokimi górami.
'Falco to był filar w naszej śląskiej grupy himalaistów. Byłem z nim nad wyraz blisko związany z racji wspólnych wypraw i pracy w katowickim Klubie Wysokogórskim. Poza tym wielokrotnie był moim partnerem, jak chociażby dwukrotnie na Lhotse.
Jeszcze rok temu wspinaliśmy się w jednym zespole. Gdy z góry zeszła lawina kamieni i zostałem ranny, Falco pomógł mi zejść na dół. To był dusza-człowiek. Dla niego góry miały jakiś metafizyczny sens i znaczenie.
Dużo o nich mówił i też pisał. Idealnie się rozumieliśmy. Myślę, że odbieraliśmy góry podobnie, wyznając niejako tę samą filozofię życiową. Stąd to powinowactwo dusz. To był chłopak, który potrafił nie tylko spektakularnie opowiadać o górach,też zaszczepiał wśród młodych adeptów alpinizmu to, co nazwałbym ideą wspinania.
Prowadził z tymi młodymi ludźmi długie rozmowy. Przekonywał ich często, iż chodzenie po górach to nie tylko sport,ponadto przeżycia duchowe. Młodzież lgnęła do niego, bo miał też talent pedagogiczny.' Krzysztof Wielicki '„Falco" Dąsal nie miał na koncie ośmiotysięcznika, mimo iż uczestniczył w wielu wyprawach i zawsze był jednym z najsilniejszych w ekipie.
Obdarzony wspaniałymi umiejętnościami wspinaczkowymi, entuzjazmem i chęcią do wspinania, a przy tym powszechnie szanowany i pożądany jako partner, na którym można było bezwzględnie polegać, angażował się z ochotą w przedsięwzięcia najtrudniejsze i najambitniejsze,przez to dające minimalną szansę na sukces w postaci wejścia na szczyt.
Poznaliśmy się w Kaukazie w 1981 roku i od razu przypadł mi do gustu. W Katmandu rozminęliśmy się o włos - odleciał do Lukli na kilka godzin przed naszym przyjazdem do miasta po wyprawie na Yalung Kang.
Pożegnania nie było.' Aleksander Lwow 'Mirek szczególnie lubił swój przydomek. Gdy w 1984 roku wysyłaliśmy teleks do Polskiego Związku Alpinizmu o naszym sukcesie górskim w Patagonii, nad wyraz prosił o dodanie jego ksywy.
Zaznaczył nawet,...