Gdzieś na krańcu imperium Virion znajduje osadę zamieszkałą przez wyrzutków, łotrów i uciekinierów takich samych, jak on.
W miejscu, gdzie nikt nikogo nie pyta o przeszłość mógłby znaleźć cichy kąt dla siebie i swojej niezwykłej żony. Lecz na chwilę, zanim podejmie decyzję, gdzie ruszać dalej. Widmo wielkiej obławy zmusza go jednak do pośpiechu i uświadamia, że tak naprawdę...nie ma już gdzie uciekać. Poza granicami imperium ma do wyboru przeprawę poprzez szalejące morze, bezlitosną pustynię albo pogrążone w wojnie Królestwa, gdzie luańczyków witają naostrzonym palem. Może również usiąść na progu swej chaty i modlić się, żeby naganiacze z obławy go nie zauważyli. I byłoby to wyjście jednakowo korzystne, jak wszystkie inne, które Virion ma do wyboru, gdyby nie jeden mały szczegół. Za sprawą prefekt Taidy jego śladem rusza nie kolejny oddział zbrojnych, ale wyjątkowo zdolna czarownica.
Ambitna, zawzięta i wyspecjalizowana w znajdowaniu ludzi. Oraz wredna na tyle, iż za odpowiednią opłatą zadba o to, by znaleziony trafił w ręce zleceniodawcy żywy.