Największa łódzka dzielnica – Bałuty – od dziesiątek lat to miejsce pełne kontrastów. Stylowe domy Julianowa, a na drugim biegunie kamienice Starych Bałut.
Taka scenografia buduje ciekawe klimaty. Właśnie w nich rozegrało się dużo interesujących, choć niezbyt grzecznych historii. Dostrzegł je i wyłuskał te najkorzystniejsze – Jerzy Krzywik Kaźmierczyk – oczywiście mieszkaniec tej dzielnicy.
Wehikuł czasu przenosi do bałuckich knajp, do przybytku zwanego „Javna Kuća" i „gabinetów" Mojsze Pojta. Autor wyjaśnia, dlaczego krągły kiosk z gazetami przy Bałuckim Rynku nieprzewidzianie zmienił swój wygląd, opowiada o nietypowej funkcji, którą pełnił saturator stojący przy kinie Zachęta. Czy skarb zwany Złotem Bałut istniał naprawdę i dlaczego pewna pani nosiła ksywkę „Żelazko" – o tym wszystkim można się przekonać, delektując lekturą tej książki.