Tytułowa Czarna Kompania to legion najemnych wojowników. Niekorzystny kontrakt łączy ich w służbę pradawnego zła, które uosabia Pani. Kompania - chcąc nie chcąc - musi walczyć z jej przeciwnikami. Tymczasem właśnie narodziło się dziecko, Biała Róża. Jak głosi legenda, ma ono pokonać Panią.
To ledwie początek Kronik. Początek ponury, posępny, pozbawiony rozbudowanych opisów. Początek, który rzuca nas na głęboką wodę i od razu wciąga w chaos wydarzeń. Żadnego prologu, żadnego obiektywnego narratora. Nikt nie opowie nam, nie wytłumaczy, nie objaśni świata w który wchodzimy. Wszystko rozpoznać musimy sami, na własne ryzyko. Kto wytrzyma - będzie mu nagrodzone.
Losy Czarnej Kompanii stały się inspiracją powstania takich dzieł jak “Pieśń Lodu i Ognia” George'a R.R. Martina czy “Malazańskiej Księgi Poległych” Stevena Eriksona. Andrzej Sapkowski, w swym popularnym leksykonie-przewodniku po literaturze fantasy, umieszcza Kroniki Czarnej Kompanii jako absolutny must-have każdego miłośnika gatunku.