,,Nie chciałam zgubić ani ludzi, ani rzeczy, ani poczucia czasu. Po prostu tak się stało. Matkę straciłam, a długo choćby o tym nie wiedziałam. Kiedy mi powiedzieli, miałam niepełne pięć lat. Myśleli, iż to jest właściwy czas.
Dla mnie było to całkiem OK. Wtedy kraj, w którym żyję, stracił wnętrze. Pewnie i moja rodzina straciła wtedy pokój. Kiedy pomieszczenie wrócił do kraju, dla mojej rodziny było za późno. Oni umarli. Z nimi moja matka umarła po raz drugi.
To także było OK. Jej nie znałam, a oni byli starzy. Z nimi umarły domy, w których mieszkaliśmy. Pieprzyć domy. Lecz kiedy domy umarły, umarł również czas, w którym żyliśmy. Kiedy zostałam bez czasu, zabrano mnie do kliniki psychiatrycznej".