Cześć! Mam na imię Michał i chcę opowiedzieć Wam o nas - niewidzialnych dzieciakach z,,Dębowego Lasu". O Kiwaczku, Sylwii, Meandrze i całej reszcie. I o naszym teatrze. I o dużej premierze sztuki, którą postanowiliśmy wystawić 13 grudnia 1981 roku...
Pechowy dzień, nie czarujmy się, Wiktor od początku to powtarzał. Opowiem także o ciociach Joli, Matyldzie, Lucynie i Irminie. I o Mechanicznym Dziadku. I o Kaloszu! I jeszcze o Mirku i Kalarepie... Kurczę, nie będę dalej wymieniał, bo tu jest za mało miejsca - najlepiej chyba będzie, jeśli po prostu zaczniecie czytać.
O ile macie trochę wolnego czasu, oczywiście. Macie$715 To super! A jeśli nie, no to trudno. Lecz tak czy siak pozdrawiamy Was serdecznie - ja i wszystkie inne niewidzialne dzieci. Spróbujcie nas zobaczyć.
Od wydawcy: "Zaledwie przed siedmiu laty Marcin Szczygielski zadebiutował jako autor książek dla młodzieży (Omega_. Wtargnął do tego świata z przytupem - rychło zgromadził znaczną liczbe trofeów literackich.
Żywa, plastyczna wyobraźnia, talent do szczegółów, wiarygodne portrety dziecięce - wszystko to rozstrzyga o poczytności autora. Szczygielski pisze lekko na ważkie tematy, a to jest godna każdej nagrody ekwilibrystyka.
Nie inaczej jest i tym razem - autor umieszcza akcję swej książki w peerelowskim "bidulu", jak nazywane bywają Domy Dziecka. Jego bohater to wrażliwy dziesięciolatek, który dobrze opanował sztukę mimikry, co jest warunkiem przetrwania w bezpiecznej instytucji opiekuńczej.
Póki w otoczeniu Michała jest jedna nawet osoba godna zaufania i jeden przyjaciel - życie wydaje się znośne. Lecz kiedy i tego zabraknie - następuje nieuchronny kryzys. Uratowany z opresji chłopiec ląduje w szczególnym domu dla dzieci z skomplikowaną przeszłością.
Wraz z nim do grona podopiecznych dołącza czternastolatka - krnąbrna, bystra, egocentryczna... I zwariowana na punkcie aktorstwa. Pod jej dyktando powstaje Teatr Niewidzialnych Dzieci - aktorska trupa skrzyknięta na potrzeby jednego, grudniowego spektaklu.
Jest rok 1981, wokół sceneria Polski posierpniowej, razem z jej atrybutami: kolejkami, kartkami, saturatorem i trabantem... Wzruszenie i komiczna groteska konkurują ze sobą na przemian w tej książce. Autor pozwala swoim młodym czytelnikom zajrzeć w realia Polski minionej i w niełatwą egzystencję dziecka z "bidula".
Nie ma tu nieskomplikowanego happy endu, lecz jest funkcja i ścieżka - ku udoskonalonemu". Joanna Olech Powyższy opis pochodzi od wydawcy.