"- Policja! Proszę otworzyć drzwi! Spojrzałem na zegarek. Był kwadrans po szóstej rano. "Ci to mają zdrowie" pomyślałem zdejmując łańcuszek blokady drzwi i przekręcając klucz w zamku. Na korytarzu stało dwóch facetów i nie patrzyło im z oczu fiołkowo.
Wyższy był korzystnie zbudowany, ogolony na zero i miał nieco wysuniętą szczękę, całkiem jakby zapraszał do walki na pięści. Niższy miał smutny wzrok, krótkie rude włosy i potężne zakola na chudej czaszce. Przyszło mi natychmiast do głowy iż takich zakoli można dorobić się tylko nurkując między damskie uda.
Ale chłopakom nie było do śmiechu i nie próbowałem choćby iść wżarty. Nie o tej porze i nie z nimi. Ubrani byli jak to policja - dżinsy z wypchanymi kolanami, koszule w kratę i wyleniałe marynarki. Pomyślałem też, że pewnie zostawiają te ciuchy w szafkach po pracy, by nie przynosić do domu zapachu i mrówek z komisariatu.
Jeden z nich sięgnął do kieszeni i śmignął mi przed oczami czymś tak szybko, że mogłaby to być nawet paczka Marlboro..." Powyższy opis pochodzi od wydawcy.