Dziewięć wypraw po dziewięć szczytów Korony Ziemi, a każdy z nich był dla mnie bezcennym darem. Bezcenne było ponadto to, iż góry pozwoliły mi zawsze szczęśliwie wrócić do domu, bym mógł o nich napisać...
Każdą wyprawę opisuję dzień po dniu, godzina po godzinie. To rodzaj dziennika pisanego,,na gorąco", na kolanie, na strzępach notatników, kawałkach papieru. Począwszy od pierwszej wyprawy na Aconcaguę w Ameryce Południowej, przez kolejne Mount Blanc i Elbrus w Europie, Kilimandżaro w Afryce, McKinley w Ameryce Północnej, Mount Everest w Azji, Górę Kościuszki i Piramidę Karstens w Australii i Oceanii, Mount Vinson na Antarktydzie.
Zapiski za każdym razem zaczynam na progu własnego domu, następnie przemierzam miasta, wioski, drogi i bezdroża. Opisuję panujące na wspinaczkowych ekspedycjach zwyczaje oraz oczywiście samą wspinaczkę na szczyt - każdy krok i każdy oddech powodujący ogromną trudność, bazy, w których trwam i nabieram sił, skalne półki i śnieżne zamiecie, przemarzanie członków i nieporównanie gorące słońce palące skórę i oślepiające oczy...
Każdą wyprawę opisuję dzień po dniu, godzina po godzinie. To rodzaj dziennika pisanego,,na gorąco", na kolanie, na strzępach notatników, kawałkach papieru. Począwszy od pierwszej wyprawy na Aconcaguę w Ameryce Południowej, przez kolejne Mount Blanc i Elbrus w Europie, Kilimandżaro w Afryce, McKinley w Ameryce Północnej, Mount Everest w Azji, Górę Kościuszki i Piramidę Karstens w Australii i Oceanii, Mount Vinson na Antarktydzie.
Zapiski za każdym razem zaczynam na progu własnego domu, następnie przemierzam miasta, wioski, drogi i bezdroża. Opisuję panujące na wspinaczkowych ekspedycjach zwyczaje oraz oczywiście samą wspinaczkę na szczyt - każdy krok i każdy oddech powodujący ogromną trudność, bazy, w których trwam i nabieram sił, skalne półki i śnieżne zamiecie, przemarzanie członków i nieporównanie gorące słońce palące skórę i oślepiające oczy...