Jeżeli pamiętacie film Co gryzie Gilberta Grape’a i zniewolił Was serial Atypowy, ta książka porwie Was od samego początku! To ładna i wzruszająca opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca na ziemi. O próbach odnalezienia siebie i zrozumienia stale zmieniającego się świata.
Janine, siedemnastolatka, pali trawkę w stodole, z trzema przyjaciółmi gejami. Nagle czuje, iż ma owulację – prosi kolegów, żeby urządzili sobie zawody: „ten, kto najszybciej dojdzie, zostanie ojcem”. Skategoryzowana w misce sperma zostaje wdmuchnięta w Janine przy pomocy słomki. Dziewięć miesięcy później na świat przychodzi Geert, znakomity autysta. Kiedy staje się światowej sławy lutnikiem amatorem, znanym z tego,formuje skrzypce ze starych kanap, matka informuje mu, iż najwyższy czas, żeby wyprowadził się z domu.
Geert żyje w swoim świecie, który cechuje odmienny sposób myślenia i odczuwania. Jego uporządkowana codzienność funkcjonuje według ustalonych zasad, a zmiany są czymś, co budzi niepokój i sprawia brak komfortu. Codziennie mierzy się z nowymi wyzwaniami w funkcjonowaniu z ludźmi, nieznaczne odstępstwa od rutyny są dla niego jak trzęsienia ziemi, zachowania innych stanowią momentami szyfr nie do złamania, a związki damsko-męskie są plątaniną niezrozumiałych gestów i komunikatów. Jednak nastoletnie ciało daje sygnały, które trudno uciszyć. I tak Geert zaczyna swoje miłosne życie pełne rozczarowań, prób, szczęśliwych zakończeń, lecz i błędów.
Miejscem, w którym Gert znajduje się bez trudu, jest sklep z stosowanymi rzeczami, czyli skarbnica sprzętów, urządzeń i na pozór niepotrzebnych rzeczy, które dla chłopaka posiadają nieszablonowe znaczenie. Świat Geerta nabiera barw, kiedy znajduje w sklepie stare, połamane skrzypce i taśmy magnetofonowe…. Od tego czasu jego życie wypełnia planowanie i budowanie kolejnego modelu skrzypiec, z użyciem drewna ze starych sof i łóżek.
Nie wysyłaj mnie do Staphorst to znakomita historia, która pochłania czytelnika od pierwszych stron i nie daje o sobie zapomnieć. Śledząc życie Geerta, kibicujemy mu, trzymamy kciuki za kolejne próby i wyzwania, a rozczarowania przeżywamy razem z nim. A nawet bardziej.