a książka wyrasta z fascynacji literaturą i rzeczywistością, paradoksalnie czerpiąc siłę ze swojej słabości, gdyż w gruncie rzeczy jest ilustracją nieprzerwanie ponoszonych porażek i fiaska, zapisania siebie w świecie i świata w sobie, w krzyżowym ogniu, w poplątanych pajęczynach, zagłuszanych falach, zerwanych łączach. Formy odbioru to wciąż ponawiane próby artykulacji tego, co ciągle się wymyka, odstaje, nie przywiera, a zalega, jest. Stąd uprzywilejowana rola poetyki notatki, gwałtownego błysku, treściwego flesza. Chodzi na ogół o pielęgnowanie w sobie amatora, który nie podpiera się żadną gotową filozofią, a czerpie radość ze spotkania, nieplanowanych, przypadkowych, świeżych zestrojeń. Krytyka literacka to nieustanna emancypacja, wyjście poza swoje opłotki, podjęcie ryzyka inwencji.
Poezja nie jest tym, co uczepiło się kartki, ale tym, co za sprawą jej bieli odcisnęło się na naszym ciemnym gruncie. Wskazało stronę. Poezja, podobnie jak ogień, potrafi pogrążyć w samotności, osadzając człowieka w jego pojedynczości, a równocześnie wpisuje w poczucie wspólnoty. Dlatego z tego wszelkiego stawiam na pojedynczy wiersz. Będę mówił tylko o nich o spotkaniach z głosem, tembrem, słowem. O formach odbioru. O poetach związanych ze szczecińską Fundacją Literatury imienia Henryka Berezy i szczecińskim wydawnictwem FORMA.
Franciszek Lime