W słabo oświetlonym niewielkim pomieszczeniu, pochylony nad stołem z dokumentami, siedział solidnie dojrzały pan i przeglądał księgi rachunkowe. Zdezorientował nas ten widok, spodziewaliśmy się raczej map albo przynajmniej fotografii z górskich wypraw, więc Tomasz Schramm mój przyjaciel i bezawaryjny kompan w tej dwuosobowej wyprawie dla pewności spytał:
Buenos dias, czy trafiliśmy do Klubu Andyjskiego?
Gospodarz obrzucił nas zaciekawionym spojrzeniem, bo zdanie zostało wypowiedziane w większości po angielsku.
Si seńor... W czym mogę pomóc? spytał pan i powrócił do wertowania dokumentów.
Tomek odchrząknął i odczekał moment, zanim odpowiedział.
Chcieliśmy zgłosić wejście na Monte San Valentin i przejście w poprzek Campo Norte z zejściem nową drogą na wschód...
Księgowy choćby nie podniósł głowy znad papierów si, si w ile osób?
Dwie odpowiedziałem.
mężczyzna przerwał swoją pracę i spojrzał na nas znad okularów.
Co? Dos? Chcecie to zrobić w dwie osoby? zapytał. Po czym poprawił się w krześle, zaplótł ręce za głową i się uśmiechnął. Był to uśmiech, jakim przytakuje się dziecku, gdy oznajmia, że właśnie wybiera się na księżyc swoim rowerkiem na trzech kółkach. Miał on znaczyć, iż nasz rozmówca wie, co mówi w przeciwieństwie do nas, nieświadomych rzeczy gringos. We dwóch to nie-mo-żli-we!!! dodał, dzieląc słowa, aby nadać wagi swej informacji i być dobrze zrozumianym.
My nie chcemy tego zrobić Już nie My to już zrobiliśmy
Gdy uświadomiłem to naszemu rozmówcy, poczułem żar koło serca... Gospodarz pochylił się ku nam zaskoczony i wykrztusił bez wiary.
To niemożliwe!!! zdjął okulary i przyjrzał się nam uważnie. Po chwili spytał: A skąd jesteście?
Z Polski
Aaa z Polski No to osiągalne Dos Polacos in action Gratuluję Big deal
Polskie pochodzenie było dla księgowego wystarczającym dowodem prawdy. Optycznie, w jego opinii, szaleństwo też sposoby na urealnienie rzeczy niemożliwych nasz naród miał wpisane w osobowość.
Buenos dias, czy trafiliśmy do Klubu Andyjskiego?
Gospodarz obrzucił nas zaciekawionym spojrzeniem, bo zdanie zostało wypowiedziane w większości po angielsku.
Si seńor... W czym mogę pomóc? spytał pan i powrócił do wertowania dokumentów.
Tomek odchrząknął i odczekał moment, zanim odpowiedział.
Chcieliśmy zgłosić wejście na Monte San Valentin i przejście w poprzek Campo Norte z zejściem nową drogą na wschód...
Księgowy choćby nie podniósł głowy znad papierów si, si w ile osób?
Dwie odpowiedziałem.
mężczyzna przerwał swoją pracę i spojrzał na nas znad okularów.
Co? Dos? Chcecie to zrobić w dwie osoby? zapytał. Po czym poprawił się w krześle, zaplótł ręce za głową i się uśmiechnął. Był to uśmiech, jakim przytakuje się dziecku, gdy oznajmia, że właśnie wybiera się na księżyc swoim rowerkiem na trzech kółkach. Miał on znaczyć, iż nasz rozmówca wie, co mówi w przeciwieństwie do nas, nieświadomych rzeczy gringos. We dwóch to nie-mo-żli-we!!! dodał, dzieląc słowa, aby nadać wagi swej informacji i być dobrze zrozumianym.
My nie chcemy tego zrobić Już nie My to już zrobiliśmy
Gdy uświadomiłem to naszemu rozmówcy, poczułem żar koło serca... Gospodarz pochylił się ku nam zaskoczony i wykrztusił bez wiary.
To niemożliwe!!! zdjął okulary i przyjrzał się nam uważnie. Po chwili spytał: A skąd jesteście?
Z Polski
Aaa z Polski No to osiągalne Dos Polacos in action Gratuluję Big deal
Polskie pochodzenie było dla księgowego wystarczającym dowodem prawdy. Optycznie, w jego opinii, szaleństwo też sposoby na urealnienie rzeczy niemożliwych nasz naród miał wpisane w osobowość.
Tytuł Desperados Autor Andrzej Śmiały Wydawnictwo KOS EAN 9788376490960 ISBN 9788376490960 Kategoria Literatura, Biografie liczba stron 290 Format 14,5x20,5 cm Rok wydania 2014 Oprawa broszurowa