260820 poprawka przed północą kiedy tak leżę przy nim martwym od smutku leci właśnie ta piosenka z jakże drobiazgową analizą pocałunku cierpliwie trwam nieznacznie muskając kątem oka szarą zwiędłą skórę poruszam stopami w rytm melodii kusi przeniesienie w czasie bo niby najlepiej urodzić się tuż po wojnie a umrzeć jeszcze przed końcem świata może trochę uciekam lecz tylko trochę fakty unoszą się lekko to tu to tam życzenia mnie otulają ja nie daję się im zwieść ja nimi się posługuję nie ma w tym żadnego entuzjazmu ale chłodnej kalkulacji ponadto brak może tylko cienka warstwa znużenia jak to po nad wyraz niezwykle długiej podróży „na niby" to poetycka opowieść o rzeczywistości, wobec której ciężko o „plan ucieczki".
Wbrew tytułowi odnajdziemy tu silne zanurzenie w konkrecie i pewną twardość przekazu, podane jednak na tle czegoś, co określić można aby mianem lirycznej mgły (pociągnięcia pędzlem, dźwięki deszczu, cienie pulsujące na chodniku).
W książce jest dużo magii, której nie trzeba szukać w wydumanej rzeczywistości czy sztucznej poetyce. Wręcz przeciwnie: najwięcej delikatności i wnikliwego spojrzenia autorka kieruje tam, gdzie spodziewać się jej można najmniej (w rozmowie pod mammobusem, instrukcjach na opakowaniu, przybrudzonych szybach).
W pewnym sensie nic tu nie jest więc na niby i choćby sanki mogą przejechać zupełnie na serio po zaminowanym moście. – Ewa Frączek Powyższy opis pochodzi od wydawcy.