Matt Walsh to obecnie jeden z najmocniej błyskotliwych publicystów w Stanach Zjednoczonych. Jest mistrzem brawurowych polemik i obnażania absurdów współczesności. Jeśli chcemy świadomie rozumieć walkę o dusze, a tym bardziej jeśli chcemy w niej brać udział, warto śledzić jego działania i... Czytać jego książki. Choć aktywność Matta Walsha ma miejsce za oceanem, wszystko, co pisze, dotyczy też nas. Kościół tchórzy jest jego pierwszą publikacją wydaną w Polsce. Nie przeczytać jej to strata, zaniechanie, intelektualny grzech...
W Kościele tchórzy jest jak u Hitchcocka. Początkuje się trzęsieniem ziemi, a później napięcie narasta. Matt Walsh początkuje swą opowieść od wizji, której obawia się wielu wierzących: najazdu współczesnych barbarzyńców, którzy będą chcieli zniszczyć chrześcijańską kulturę, pogrzebać Kościół, a także z lubością i krwawo ciemiężyć chrześcijan. „Niedoczekanie" – pisze Walsh. Nic takiego nie nastąpi, bo potencjalni prześladowcy wiary musieliby w ludziach Zachodu odnaleźć najpierw jej symptomy. „Załóżmy, że ci barbarzyńcy – zwarci i gotowi, by mordować chrześcijan – rzeczywiście żeby się u nas pojawili. Jakże duże musiałoby być ich zdziwienie..." – zaczyna swą wizję autor, wyliczając dalej w błyskotliwej tyradzie długą listę cech „wiary bezobjawowej", tak specyficznej dla chrześcijan XXI wieku. Nie będzie ścinania chrześcijańskich głów, konkluduje. Jako chrześcijanie – w swojej miałkości, tchórzostwie, wycofaniu – staliśmy się... Niewarci prześladowań.
Tak kończy się pierwszy rozdział Kościoła tchórzy, owo hitchcockowskie trzęsienie ziemi. A później jest tak, jak obiecuje mistrz suspensu...
Matt Walsh jest lubianym pisarzem, mówcą i jednym z najbardziej wpływowych głosów amerykańskiego konserwatyzmu. Jest gospodarzem The DailyWire's Matt Walsh Show, w którym odważnie podejmuje nieprzystępne tematy i wypowiada się na temat wiary i kultury. Jest dumnym katolikiem. Mieszka w Nashville w stanie Tennessee z żoną i szóstką dzieci.