By żyć w zgodzie z innymi i samym sobą To, co dzisiaj uważamy za jogę - te wszystkie trójkąty, lotosy, powitania słońca - to tylko wierzchołek góry "jogowej". W czasach gdy powstawała joga, około 5000 lat p.n.e., celem jej uprawiania nie było zawinięcie się w precel ani stanie na rękach, ale uspokojenie umysłu, osiągnięcie spójności - wewnętrznej i zewnętrznej - a także jedności z Bogiem i szczęścia.
Jako pierwszy napisał o tym Patańdźali, który żył na przełomie IV i V wieku n.e. Jego Jogasutry to zbiór niedługich zdań na temat jogi, rodzaj notatnika, wielokrotnie w historii opatrywanego komentarzami rozmaitych joginów.
Ta książka także stanowi typ komentarza do myśli wyrażonych przez Patańdźalego, choć jej autorka nie stara się wyjaśniać, co mistrz miał na myśli, a raczej podpowiada, jaką naukę może wyciągnąć z Jogasutr współczesny człowiek.
Zdaniem Patańdźalego, ponieważ ludzki umysł najczęściej pozostaje nadaktywny, wszyscy cierpimy. Aby skończyć z cierpieniem, trzeba go uspokoić. Do tego celu służy medytacja, lecz przyda się też siedem innych części jogi, między innymi asana, czyli wygodna pozycja do medytacji, oraz jamy i nijamy.
Te ostatnie na pierwszy rzut oka przypominają Dekalog. Nie bez przyczyny - można je traktować jak zbiór zasad etycznych, które bronią porządek społeczny. Jednak ich główne zadanie jest inne. Jamy i nijamy mają przede wszystkim chronić nas przed nami samymi.
Dbają o naszą karmę, o wewnętrzną nierozdzielność, o spokojny sen i o to, byśmy mogli patrzeć na siebie w lustrze. I w pewnym sensie - o nasze szczęście.