Ogarnięci lękiem przed terroryzmem, nie zdajemy sobie sprawy, że dziewiętnastowieczną opinię publiczną jednakowo silnie przerażali truciciele, którzy, jak wierzono, czaili się wśród zwykłych ludzi. Lęk budziły służące dosypujące arszeniku do posiłków swym gospodarzom.
Potępiano rodziców trujących swoje dzieci, by wyłudzić pieniądze od producenta ubezpieczeniowej. Wśród "narzędzi zbrodni" prym wiodły arszenik, strychnina i opium, wówczasdostępne jako tanie leki i trutki na robactwo.
To, iż uwolniono świat od wszechobecnego strachu przed trucicielami, było – jak się można dowiedzieć z tej pełnej mrocznych opowieści książki – zasługą zarówno wytrwałości prokuratorów i policjantów, jak i dociekliwości naukowców.
Linda Stratmann pokazuje zarówno głośne, jak i prawie nieznane przypadki otruć w wiktoriańskiej Anglii i kreśli portrety najgroźniejszych trucicieli tamtych czasów. Opowiada o trwającym całe stulecie pojedynku na spryt i środki, o prędkim postępie w toksykologii sądowej i próbach urzędowego ograniczenia sprzedaży trujących substancji.
Przebiegli truciciele, spektakularne morderstwa, kryminalne zagadki – fascynująca opowieść o prawdziwych zbrodniach!