Losy ludności żydowskiej na ziemiach polskich, od 1918 roku obywateli polskich stanowiących największą do 1943 roku (tzn. Do czasu wymordowania ich poprzez Niemców) mniejszość narodową, nie są zbyt z ochotą badane i opisywane poprzez polskich historyków.
Składa się na to niemało przyczyn, a jedną z nich jest przekonanie części środowisk żydowskich, że historia i losy Żydów to jest ich wewnętrzna sprawa i prawo zajmować się tymi problemami mają z zasady historycy żydowscy.
Być może tym należy tłumaczyć ostracyzm, pomówienia i w końcu kurtynę milczenia, jaka od lat otacza jedno z fundamentalnych dzieł będące swego rodzaju kroniką getta w Warszawie, największego skupiska Żydów w podbitej i okupowanej poprzez Niemcow Europie.
Zdumiewające jest to, iż w wolnej i demokratycznej od 1990 roku Polsce nikt, żaden wydawca nie podjął się publikacji wspomnień Tadeusza Bednarkiewicza, który jako jedyny Polak codziennie od jesieni 1939 roku do wybuchi powstania w kwietniu 1943 roku przebywał w dzielnicy żydowskiej w Warszawie.
Powód tych wizyt był prozaiczny T. Bednarkiewicz był pracownikiem urzędu skarbowego przy ul. Leszno i zbierał dla Niemców podatki od firm, sklepikarzy i rzemieślników w getcie. Dlatego jak nikt inny mógł obserwować życie codzienne w warszawskim getcie i oczywiście z tego powodu nikt nie może zaprzeczyć jego słowom przelanym na papier ani podważać jego świadectwa.