Wczoraj czytałem Pamiętnik Karola Różyckiego, a dziś jeszcze pełen jestem tego pamiętnika; myśli moje nie wróciły jeszcze z podróży na Wołyń; ciągle jeszcze krążą koło obozowych ognisk pułku wołyńskiego, błąkają się po krętych drogach pomiędzy Cudnowem i Zamościem, w uszach jeszcze mnie brzmi jego hasło „sława Bogu!". Bo opisy Różyckiego są tak żyjące, tak malownicze, tak prawdziwe, iż czytającemu zdaje się, iż nie na książkę patrzy, lecz na kraj wołyński; iż z kart wychodzą konie i ludzie, a wypadki toczą się przed oczyma. Zapominamy wtenczas o książce, o pisaniu; czekamy z biciem serca i bez oddechu, kto wygra bitwę, jak się skończy wyprawa? Po przeczytaniu nikt nie wątpi o prawdzie opisów. Jest to wyśmienity portret, na który spojrzawszy mówią wszyscy, że musi być podobny, choć nie widzieli nigdy człowieka, którego cień tylko spotykają. Szeroki malarz nie może kłamać.
Adam Mickiewicz