Tak podobno zwykł mawiać, gdy pytano go, dlaczego zamiast kariery aktorskiej wybrał kabaret. To powiedzonko towarzyszyło mu poprzez niemal dwadzieścia pięć lat na estradach Polski oraz poza jej granicami.
Jego unikatowy uśmiech znali i kochali ludzie w każdym zakątku kraju, bo niemal wszędzie dotarł ze swoimi występami. Informacja o tym, że nagle i nieoczekiwanie odszedł, poruszyła wielu widzów i entuzjastów. Do dziś odtwarzając nagrania jego występów, niemal za każdym razem komentują je słowami: „Za wcześnie”.
Za wcześnie.
- Bo przecież miał jeszcze zaśpiewać w swoim wymarzonym wielkim śląskim musicalu.
- Bo kalendarz jego występów był wypełniony, a bilety wyprzedane.
- Bo mógł jeszcze zagrać w kolejnym serialu, a może choćby trafić w końcu na ekrany kin.
- Bo jego ukochane szczygły syberyjskie były już gotowe do wysyłki na mistrzostwa świata, na których miały ogromną szansę na wygraną.
- Bo przecież nie zostawia się publiczności, schodząc ze sceny bez pożegnania i bez bisów…