„Znam atrakcyjne i dalekie od cukierkowej wizji fotografie robione przez matkę własnym dzieciom. Znam fotoreportaże z ciąży i z rodzinnego porodu. Znam choćby fotografie dokumentujące wygląd brzucha po ciąży. Lecz nie znam takiego cyklu fotografii, w którym na jednym potargana matka gotuje, a niemowlę na niezbyt czystej podłodze bawi się pokrywką słoika; na innym matka ziewa czytając pięćdziesiąty raz tę samą książeczkę; na jeszcze innym podczas spaceru gapi się tępo przed siebie.
Czy coś w tym stylu. Rozmyślając o tych fotografiach uświadomiłam sobie, że to właśnie próbuję zrobić. Opisać macierzyństwo bez fikcji. Prawdziwe.” Joanna Czeczott „Droga matko, myślę, iż wśród występujących w tej książce kobiet na bank wynajdziesz przyjaciółkę.
Jak ja znalazłam. I serdecznie ją z tego miejsca pozdrawiam, koleżankę O., matkę dwojga, o której nie wiem, czy istnieje, ale która jest dla mnie, ze swym ’whatever works’ i ’macierzyństwo nauczyło mnie tolerancji’, uosobieniem żeńskiej mądrości.
Jeśli nie istnieje, cieszę się, że Joanna Woźniczko-Czeczott ją wymyśliła. A jeśli istnieje, gratuluję autorce, że w tym emocjonalnym, kulturowym, marketingowym tumulcie, który towarzyszy macierzyństwu w naszych emocjonalnie, kulturowo i marketingowo niestabilnych czasach, usłyszała jej głos i nam go pozwoliła usłyszeć.” Justyna Bargielska „Z tą książką jest tak jak z dzieckiem.
Nie chcesz jej zacząć czytać, bo wiesz, czego się spodziewać. I to się choćby potwierdza, ale i tak już nie możesz przestać. Rzadko się zdarza, żeby obalona królowa tak lekko i tak szczerze opowiadała o tym, jak ścięto jej głowę.” Tomasz Kwaśniewski „Opisy macierzyństwa w głównej mierze ociekają lukrem.
Pisze się o maluszkach, bobasach i nieustającej radości bycia matką. Od tej słodyczy bolą zęby. A jak jest naprawdę, wiedzą ci, którzy posiadają drobne dzieci. Problem polega na tym,przede wszystkim o tym nie mówią.
Joanna Woźniczko-Czeczott w swej do szpiku kości prawdziwej i jednocześnie wyjątkowo zabawnej książce przerywa zmowę milczenia. Macierzyństwo jest bowiem rewolucją, w wyniku której nie tylko coś zyskujemy, ale i coś tracimy.
Czeczott pisze o terrorze metod wychowawczych i diet dla matek karmiących, o potwornej nudzie spacerów, wyjałowieniu intelektualnym, wypadaniu włosów i o wściekłości. Nazywa śmiało to, co niemal wszyscy rodzice znają z autopsji, ale do czego nieraz wstydzą się przyznać.
Dzięki tej książce odzyskują głos.” Justyna Sobolewska