Tym razem nowe wiersze Yolandy bardzo wyraziście oddychają jej ukochanym Paryżem. Już pierwszy wiersz przenosi nas w tamtą atmosferę. Ale otrzemy się tu także o Genewę, o Karaiby, o Martynikę, a choćby o wioskę Majów...
To są oczywiście plony najróżniejszych podróży. Osobliwa wędrówka Yolandy poprzez wielokulturowość zapewne z roku na rok formatowała światoobraz jej życia. W jednym z wierszy poetka wyznaje: śnię w dwóch językach, w żadnym do końca...
Ale - co niebanalne - sedno tych wierszy tkwi w czymś innym, a mianowicie w zwierzeniach prywatnych i egzystencjalnych. Większość tych wierszy to po prostu odsłanianie własnej duszy. I szczególnie mądre opowiadanie siebie samej.
To są wiersze stanowczo,,wsobne", nawet intro wertyczne, które wyświetliły się w lustrze przeżyć. W zasadzie niezwykle intymne w tym sensie, iż Yolanda zwierza nam się ze swoich doznań i emocji.
Cechą szczególną jest prostota tej liryki, jak na przykład w wierszu pt. Liść: Kłamiesz mi siebie / Dźwigam twój ból / bez słów / które tracą wartość. To jest kunsztowny epigramat, w który warto się wmyślić.
I to jest właśnie siła tej poezji: niewiele słów, dużo treści! Yolanda opowiada radości i smutki, a wszystko to jest owocem - jak sądzę - jej interesującego i mądrego życia. W tumulcie obecnych mód poetyckich i w zalewie pseudoawangardy rzadko kiedy wynajdziecie wiersze tak proste i tak mądre.
Jeszcze raz tutaj odezwała się mądrość życia czułość. Szkoda, iż w tumulcie obecnych wierszy mamy tak niedużo, jak tutaj, czułej prostoty... No cóż... Polska poezja emigracyjna nadal żyje i rozwija się. W przypadku Yolandy Podejmy-Eloyanne mamy jej kolejną odsłonę.
bardzo piękną i mądrą. Leopold Staff napisał, iż wiersz powinien być tak jasny jak spojrzenie w oczy i prosty jak podanie ręki... I to mnie po raz kolejny uwiodło w tych wierszach... Leszek Żuliński Powyższy opis pochodzi od wydawcy.