Kiedy pierwszy raz pojechałam do Rumunii, nie przeczuwałam choćby, że to początek dużej, perfekcyjnej przygody. Przygoda ta trwa do dziś i mam nadzieję, że wraz z tą książką wchodzi w nowy etap. Rumunii nie da się poznać, a tym bardziej zrozumieć, jeśli nie poświęci się jej dość czasu i uwagi.
Bo Rumunia to cała Europa. Kontynent odbija się tu jak w lustrze, tylko troszkę popękanym, zlepionym z przeróżnych fragmentów – z zachodu i wschodu. Jest trochę turecko i węgiersko, odrobinę niemiecko i nieco słowiańsko.
Mistycyzm wschodniego chrześcijaństwa miesza się z bezkompromisowym protestantyzmem. Swoje ślady pozostawili Dakowie. W języku pobrzmiewa starożytny Rzym. W architekturze zobaczyć można historię całego starego kontynentu.
Rumunia to fascynująca mieszanka wszelkiego, co przytrafiło się Europie na przestrzeni niemal dwóch tysięcy lat. Książka ta to trochę dziennik, trochę pamiętnik, zapis podróży – próba zachowania w pamięci tego, co ulotne, chwil spędzonych w Rumunii, spotkań i wrażeń.
Nie ma tu obiektywnej oceny, zimnej relacji. To jak najistotniej osobiste spostrzeżenia i uwagi pisane na marginesie kolejnych podróży rzeczywistych i wyobrażonych, trwających nieustannie od kilkunastu lat.