Życiorys króla Judy stawia nas wobec pytania o istotę powołania i przeznaczenia: dlaczego żyjemy w takiej a nie innej epoce? Dlaczego musimy doświadczać milczenia świątyń, w których zanika mowa Boga? Dlaczego w wielkim - nierzadko pełnym napięcia - skupieniu, coraz trudniej jest odnaleźć ślady Jego obecności, jak błąkającej się SZECHINY? Dlaczego chwałę należną Bogu i Synu Człowieczemu zastąpiła dziś chwała człowieka?
Czy Jozjasz mógł zadawać sobie podobne pytania? On miał jeszcze proroków, a choćby modlącą się w ukryciu jedną prorokinię, arcykapłana Chilkiasza i wierne sługi wśród których wyróżniał się sofer Szafan.
Tymczasem, generacja współczesnej epoki, pozornie ma wszystko, a tak naprawdę nie ma już niczego - i nie jest to bynajmniej oznaką skromności i uniżenia, lecz duchowego bankructwa. Oto raport o tym bankructwie, a równocześnie o stanie niewiary, dla którego tłem stały się dzieje Jozjasza, króla Judy.
Bojaźń ma w sercu ten, kto boi się utracić Tego, kogo kocha. Czy istnieją dziś jeszcze przywódcy, kapłani, ludzie, którzy gotowi są ponieść każdą stratę, oby tylko nie utracić Boga? Ilu znam takich ludzi i czy wśród nich jestem i ja sama? Kto pamięta o słowach wyrytych w Księdze Koheleta:
Żyj w bojaźni Boga i przestrzegaj przykazań Jego, to bowiem powinien uczynić każdy człowiek (Koh 12, 13; BPK).
fragment książki