Nota o książce: Drugi tom bestsellerowych "Dziejów Polski" pióra idealnego historyka prof. Andrzeja Nowaka. Kontynuacja opowieści o burzliwych losach naszego kraju w okresie rozbicia dzielnicowego.
Tom obejmuje okres od śmierci księcia Mieszka Starego w 1202 r. I objęcia władzy w Krakowie poprzez Władysława Laskonogiego, aż do końca panowania Władysława Łokietka w 1333 r. Autor w fascynujący sposób przybliża wysiłki zmierzające do odnowienia Królestwa Polskiego podjęte w XIII w.
przez Henryka IV Probusa, Przemysła II i Władysława Łokietka. Śledzi ich wytrwałe starania, opisuje przemiany polityczne, cywilizacyjne i kulturalne na ziemiach polskich, ścieranie się wpływów niemieckich, czeskich, mongolskich i litewskich, wzrost i upadek sąsiadów Polski.
Podobnie jak w poprzednim tomie prezentuje kolejne etapy formowania się nad Wisłą, Wartą i Bugiem wspólnoty politycznej, kulturalnej i językowej, która w przyszłości przekształci się w naród polski. Nota autorska: Mam nadzieję przedstawić ją Czytelnikom w Poznaniu już 14 grudnia, moim kochanym warszawskim Słuchaczom w Domu Amicus przy parafii św.
Stanisława Kostki na Żoliborzu - 15 grudnia, zaś krakowskim Czytelnikom na oficjalnej premierze książki w Teatrze im. Juliusza Słowackiego - 17 grudnia. Opinia autora o książce: Wracam więc z błyskotliwego wieku XIV, z czasu powstawania "Bogurodzicy" i gospodarnych rządów Kazimierza wielkiego - do "totalitaryzmu" rządów Prawa i Sprawiedliwości, a raczej do nieroztropnie brzmiących połajanek ze strony tych, którzy tak przyzwyczaili się do roli "właścicieli" Polski, że kiedy wyborcy zdecydowali się powierzyć na jedną kadencję ster rządów innym - krzyczą, iż jest już "totalitaryzm".
wyjątkowo to smutny powrót do teraźniejszości. Lecz co robić - żyjemy, kiedy żyjemy. I za każdym razem można coś zrobić dobrego. Także dla Polski. Także dla zdrowia psychicznego - własnego i tego, które zatruwa jad nienawiści, sączony przez sektę "Gazety Wyborczej" i "Newsweeka".
Ja próbuję podsuwać zwierciadło historii, w którym wszyscy z tymi troskami, obawami, ale i osiągnięciami, wyglądamy dopiero we właściwych, czyli zdrowych proporcjach.