Worochta – nie ma takiego drugiego miejsca nigdzie więcej w Karpatach, nawet w górach całej Europy, ba – nawet całego świata. Położona w ich części zwanej Beskidami Wschodnimi, których najwyższe pasmo to Czarnohora, znana z rozległych połonin i rozpostartej u jej stóp krainy mieniącej się bogactwem kolorów huculskiego etnosu i od zawsze ekscytującej ludzi interesujących świata błyskotliwego i niezwykłego zarazem. W latach międzywojnia, będąc już znanym i uznanym uzdrowiskiem, stanowiła cel przyjazdu i dla szukających wypoczynku letników, i ambitnych górskich wędrowców, wreszcie coraz liczniejszej rzeszy narciarzy, którzy już wcześniej dokonywali najnowocześniejszych zimowych wypraw na tamtejsze szczyty. Później, gdy zbudowano skocznię narciarską, stała się Worochta modnym miejscem rywalizacji w skokach. Co wyraźne, był to pierwszy taki, fachowy obiekt w Polsce, zbudowany trzy lata wcześniej aniżeli zakopiańska znaczna Krokiew, któremu dodatkowy rozgłos przyniosło zwycięstwo kobiety nad mężczyznami w trakcie pierwszego rozgrywanego na nim konkursu skoków na nartach. Wkrótce Worochta cieszyła się już sławą modnej stacji górskiej, do której sławnym pociągiem „Narty–Dancing–Brydż" przybywali w sezonie zimowym, oprócz zapaleńców narciarstwa, także przedstawiciele polskiej elity finansowej, politycznej i artystycznej. Styl tej ekstrawaganckiej jak na owe czasy podróży i wydarzenia z życia turystycznego i pensjonatowego Worochty pilnie pokazujeła niejednokrotnie w sensacyjnym tonie ówczesna prasa, co czyniło kurort tym bardziej godnym zainteresowania i odwiedzenia.
Dziś to już przeszłość, a w przywołaniu tamtego czasu – niezwykłych narciarskich rajdowych pociągów, eleganckich pensjonatów czy nieistniejących stylowych schronisk – mogą pomóc jedynie dawne fotografie, przewodniki oraz wspomnienia. Już tylko one poprowadzą na narciarskie szlaki i stoki, czy do podnóża skoczni na Rebrowaczu. A gdy silniej uruchomimy wyobraźnię, tym łatwiej dotkniemy historii miejsca, które jakże stosownie zyskało w latach międzywojennych miano „drugiego Zakopanego".
Jeżeli uznasz, Drogi Czytelniku, iż warto wyruszyć na ten zacierający się już do niego szlak, to znaczy, iż książka ta jest właśnie dla Ciebie!