W złotej erze fantastyki naukowej (lata 30., 40. I początek 50. XX wieku) królowała hard science fiction z linearną narracją i bohaterami rozwiązującymi problemy naukowe albo techniczne, a czasami ratującymi świat. Każdy, kto tęskni za taką dawną SF, znajdzie w zbiorze opowiadań Piotra Prokopowicza ów ulotny klimat, który współczesna literatura chyba już utraciła (zyskując zapewne w oczach niektórych literaturoznawców).
Oprócz atrakcyjnych historii z kanonu tematów fantastyki naukowej (podróże w czasie, eksploracja kosmosu, kontakt z obcymi, niezwykłe wynalazki, mroczna przyszłość) są tu ponadto opowieści fantasy przesycone dyskretnym humorem i dystansem (np. O Mikołaju, którego trudno nazwać świętym, albo o przydrożnym kamieniu).