To nie jest książka dla ludzi o słabym sercu
Niemowlę, które już w pierwszych miesiącach życia przeszło kilkanaście zawałów. Kobieta cierpiąca na zespół zamknięcia – w pełni świadoma, uwięziona we własnym ciele, niezdolna nawet poruszyć palcem. Wreszcie prekursorska operacja wszczepienia nienaturalnego serca, w wyniku której powstał „człowiek na baterie".
Kruche życie to zdumiewająca i zapierająca dech opowieść wybitnego kardiochirurga, którego ścieżkę zawodową znaczyły geniusz i brawura. Stephen Westaby dzieli się najciekawszymi i najbardziej wzruszającymi historiami z sali operacyjnej, z jakimi informacje mu było się zetknąć w czasie trzydziestopięcioletniej kariery. Uratował w tym czasie setki osób, którym szans nie dawał absolutnie nikt.
Oto przewodnik po fascynującym i pełnym tragizmu świecie kardiochirurgii. Pozwala poczuć, jak to jest trzymać w ręku ludzkie życie.
***
Profesor Westaby, którego poznałem osobiście, jest wizjonerem oraz lekarzem walczącym o pacjenta do ostatniej chwili. Jego książka to zapis niecodziennego doświadczenia życiowego, opis wyjątkowego, namacalnego obcowania z kruchością życia. Autor przypomina swoją postawą i działalnością nieocenionego prof. Zbigniewa Religę, dlatego ta opowieść jest wiarygodna i zasługuje na upowszechnienie.
prof. Marian Zembala
kardiochirurg i transplantolog, który operował wraz ze Zbigniewem Religą
W walce o życie chciałoby się mieć u boku kogoś takiego jak Westaby – faceta, który dyrektorów medycznych porównuje do Stasi, a do boju rusza z okrzykiem: „Chrzanić protokół!".
książka roku według „The Guardian"
Westaby uosabia wszystko to, czego spodziewalibyśmy się po perfekcyjnym chirurgu: jest pewny swojego, zaangażowany, pełen pasji i uparty. Jego książkę, irytująco należycie napisaną jak na kogoś, kto dotąd miał na koncie jedynie artykuły naukowe i podręczniki, połyka się niczym pierwszorzędny thriller, trup ściele się tu gęściej niżeli w kryminałach. Każdy rozdział czyta się z zapartym tchem, aby zobaczyć, czy kolejny – zdawałoby się – pozbawiony szans pacjent przeżyje.
„The Times"