Jeden z najpopularniejszych pisarzy. Pół miliona sprzedanych egzemplarzy. Podziw polskich i zagranicznych krytyków. Sporo nagród i liczne nominacje. A mało brakowało, aby wszystko potoczyło się zupełnie inaczej…
Pewnego dnia, w latach dziewięćdziesiątych, długowłosy nastolatek w ciężkich butach wchodzi do klubu gliwickich poetów, aby przekonać się, jak ocenione zostaną jego wiersze. Efekt? niemało lat później do księgarń trafia Jak nie zostałem poetą Szczepana Twardocha. A w książce? Historia i codzienność. Tożsamość i autorefleksja. Szczególnie serio i z przymrużeniem oka.
„Ciągle nie zdecydowałem, czy uprawianie literatury jest dla mnie po prostu zawodem, czy może raczej czymś w typu choroby psychicznej” — pisze autor. I opowiada historie, które mogłyby dać początek nowym powieściom…
Któregoś dnia, w czasie II wojny światowej, do jednej ze śląskich wsi nagle przestały przychodzić listy miłosne, które chłopcy z frontu słali do swoich ukochanych. Zapomnieli? Przestali kochać? Spotkało ich coś strasznego? I dlaczego tak nagle? A może ma z tym coś wspólnego młoda listonoszka?