„wyjątkowo lubię pisać listy i myślę, że jest to taka sama sztuka jak pisanie wierszy” – taką refleksję zawarł Zbigniew Herbert w liście do Jerzego Turowicza w 1950 r.Z biegiem lat miał stać się jednym z najpłodniejszych i najważniejszych epistolografów literatury polskiej drugiej połowy XX w. Listy, będące „komunikatami z życia” (M. Wyka), stanowią część jego pisarstwa. Choć nie można o nich mówić jako o „listach artystycznych” w sensie statusu, jaki mają w jego twórczości wiersze, eseje czy dramaty, to jednak są nieodzownym komentarzem do jego życia i dzieła. Korespondencja z polonistą i tłumaczem (przekładającym m.in. Witkacego i Gombrowicza) Heinrichem Kunstmannem jest w tym kontekście o tyle istotna, iż torował mu on drogę do literackiej sławy w Niemczech, gdzie pisarz miał później odnosić swoje największe sukcesy. Stawiający pod koniec lat pięćdziesiątych XX w. Pierwsze literackie kroki na Zachodzie Herbert miał do Kunstmanna stosunek szczególny, czemu dawał wyraz: „jest Pan jedynym intelektualistą, którego znam w Niemczech” (...), „każdy list pana otwieram z niecierpliwością”, i wyznawał po kilku latach: „szczególnie potrzebna mi jest przyjaźń pana. To pozwala żyć”. Inspirowany listami tłumacza, pisał: „Lubię listy mężczyzny także dlatego, że zmuszają mnie one zawsze do myślenia o pisaniu, do precyzowania moich literackich idei”, którymi to przemyśleniami także się z nim dzielił. Wreszcie kontakty z Kunstmannem pisarz traktował jako część szerszego kontekstu polsko-niemieckich relacji po tragedii II wojny światowej i świadomie pielęgnował je jako swój wkład do pracy nad pojednaniem obydwu narodów. „szczególnie chciałbym – pisał do niego pod koniec lat pięćdziesiątych – aby Pan lubił ten naród. Serdeczny stosunek z Panem jest dlatego dla mnie drogi, iż ponad tym szerokim rowem krzywd, krwi i głupoty pleciemy naszą nitkę porozumienia”. Po upływie przeszło półwiecza od wojny, umyka powszechnej świadomości fakt, jakiego mentalnego wysiłku wymagało od pokolenia wojennego podjęcie wówczas dialogu z wczorajszym wrogiem – i to z intencją pojednania się z nim. Teraz, w drugiej dekadzie XXI w., okazuje się, że w Polsce to zadanie wciąż jest aktualne.
Marek Zybura