Pięć lat. Prawie czterdzieści niepokornych i prowokujących felietonów.
krótkie formy, w których Twardoch rozprawia się z Polską, Śląskiem i światem.
Tematy, które poruszały Polaków od 2016 roku w soczewce Szczepana Twardocha. Autor Króla bez pardonu demaskuje lęki polskiej władzy, jej słabości i kompleksy. Przysłuchuje się temu, co mówi ulica i temu, co słychać na warszawskich bankietach.
PiS czy PO? Małżeństwa jednopłciowe – za czy przeciw? Komitet Obrony Demokracji i Radio Maryja. Powstanie warszawskie i oczywiście znaczna dyskusja o autonomii Śląska.
Twardoch bez literackiej fikcji krytykuje, uwodzi bezkompromisowością i talentem polemicznym. Równocześnie zaskakująco dużo opowiada o samym sobie – o krętej drodze do sukcesu, wizycie w hamburskiej „mordowni”, na Spitzbergenie i dopadającej go czasem potrzebie samotności.
Wyznań pełnych dystansu, ironii, ale i szczerości wynajdziecie tu dużo:
Jestem hałaśliwy. Kiedy ktoś mnie nudzi, to przerywam wpół zdania, bo mogę, a piekłem jest uprzejme słuchanie nudziarzy. Jestem niezgrabny, zbyt szczery, za gafą popełniam gafę (a fe!), siadam i wstaję, kiedy mi się chce, a nie kiedy trzeba, robię tzw. Błędy językowe, przeklinam, a co gorsza czasem mówię wziąść, akcent mam nieładny i jeszcze ponadto mam to gdzieś. Po prostu: jestem chamem.
(fragment książki)