Jak wyglądał zwyczajny dzień w chłopskiej chacie? Dlaczego nasi przodkowie nie używali łóżek? Skąd na wsiach tysiącletnia awersja do wychodków? Jak chłopi radzili sobie bez stołu i dlaczego nigdy nie otwierali okien? Szum wiatru w polu, trzask palącego się w piecu drewna i swojski aromat świeżego chleba – tak było, to prawda, ale… nie jesteśmy w skansenie.
Życie w autentycznej chłopskiej chacie poprzez długi czas oznaczało spanie z krowami, wodę zalewającą ściany, dławiący dym i zapachy, które teraz nawet trudno sobie wyobrazić. Tamte wiejskie domy, nazywane „okopciałymi budami", nie mogły być dziełami sztuki – zwykle były raczej dziełem straszliwej biedy.
Z klepiskiem zamiast podłogi, oknem zasłoniętym deską lub zapchanym szmatami i bez najprostszych choćby wygód – bo tak mieszkali pradziad, dziad i ojciec. O tym, jak nasi przodkowie żyli w takich warunkach, jak wyglądała ich codzienność i jak w końcu udało się zmienić obraz wiejskiego życia, pisze w nowej książce Kamil Janicki.
Autor zmusza do odrzucenia sielankowych obrazów z muzeów i zaprasza do przestąpienia progu prawdziwej włościańskiej chaty. Uwaga na głowę!