Europa to cywilizacja miast. Miejskość zatem można traktować jako pokaźnik cyklu europeizacji. Polska przez całe stulecia cierpiała na widoczny deficyt miejskości. Kiedy na przełomie XX i XXI wieku ponownie zaczęła się dopasowywać ze strukturami europejskimi, pozwoliło to żywić nadzieję na zmianę tego stanu rzeczy, ponieważ potencjalnie zaistniały wyjątkowo dogodne ku temu warunki.
Europa, do której powracała Polska, przeżywała właśnie swoje miejskie odrodzenie, stawiając miasto w centrum zainteresowania polityk publicznych i gospodarki. Także w kraju zachodziły procesy, które powinny przekładać się na wzmacnianie miejskości.
Reforma samorządowa, wzrost gospodarczy, napływ środków unijnych czy kształtowanie się nowego mieszczaństwa - wszystko to potencjalnie stawało się silnym impulsem do redefiniowania tradycyjnych struktur.
Miasta zaczęły odzyskiwać swoją pamięć społeczną, kształtowały się świeże miejskie narracje, które wypełniały socjologiczną próżnię. Coś się jednak zacięło. Siła antymiejskich struktur ukształtowanych w procesie długiego trwania wykazała zadziwiającą wytrzymałość.
Potencjał modernizacyjny, jaki niesie w sobie świeże mieszczaństwo, zaczął coraz bardziej grzęznąć w takich strukturach. W miastach, zarządzanych z perspektywy przedmieść, miejskość nie mogła się w pełni rozwinąć.