posiadać odwagę spojrzeć śmierci prosto w twarz…
Ostatni z cyklu tom opowiadań Zenona Rogali – Fake – podejmuje znaną z poprzednich części tematykę, jednak dominującym motywem jest w nim śmierć. Ukazana pośrednio lub wprost, jako partnerka do rozmów, sporów i dyskusji. Jako kobieta i oraz nie do końca uchwytne, choć wyraźnie oczekiwane zjawisko, któremu narrator rzuca osobiste wyzwanie. Charakterystyczny styl opisywania rzeczywistości i tym razem pozwala czytelnikowi na obserwację całości poprzez skupienie na jej wybranych szczegółach.
Chciałem umrzeć. Natychmiast. Nieodwołalnie. Dlaczego jeszcze żyję? Nienawidzę życia. Dość, dziś będzie koniec. Jutro się nie liczy. Najważniejsze, żeby już dziś nie żyć. A teraz uciec, schować się przed wszystkimi.
Biegłem na zatracenie. Biegłem po śmierć. Jak to poprawnie, iż znalazłem się na Lubawskiej. Tu drogę przecina tor kolejowy i tu na stromej skarpie poczekam. Dwa sierpy szyn chowają się za ostrym zakrętem. Przecież kiedyś będzie jechał dnem tego wąwozu. Wyjedzie nieoczekiwanie i wtedy… mam przecież dziewięć pierwszych piątków…
Ostatni z cyklu tom opowiadań Zenona Rogali – Fake – podejmuje znaną z poprzednich części tematykę, jednak dominującym motywem jest w nim śmierć. Ukazana pośrednio lub wprost, jako partnerka do rozmów, sporów i dyskusji. Jako kobieta i oraz nie do końca uchwytne, choć wyraźnie oczekiwane zjawisko, któremu narrator rzuca osobiste wyzwanie. Charakterystyczny styl opisywania rzeczywistości i tym razem pozwala czytelnikowi na obserwację całości poprzez skupienie na jej wybranych szczegółach.
Chciałem umrzeć. Natychmiast. Nieodwołalnie. Dlaczego jeszcze żyję? Nienawidzę życia. Dość, dziś będzie koniec. Jutro się nie liczy. Najważniejsze, żeby już dziś nie żyć. A teraz uciec, schować się przed wszystkimi.
Biegłem na zatracenie. Biegłem po śmierć. Jak to poprawnie, iż znalazłem się na Lubawskiej. Tu drogę przecina tor kolejowy i tu na stromej skarpie poczekam. Dwa sierpy szyn chowają się za ostrym zakrętem. Przecież kiedyś będzie jechał dnem tego wąwozu. Wyjedzie nieoczekiwanie i wtedy… mam przecież dziewięć pierwszych piątków…