Metoda
dużo lat temu, przed samym końcem zwiedzania, wszedłem do muzealnego sklepu w Wiedniu. Zapłaciłem za kilka pamiątkowych drobiazgów, miło porozmawiałem z panią w kasie. Wybiła osiemnasta, sklep zamknięto. Jednak jakaś turystka koniecznie chciała coś nabyć, zrobiła awanturę, podeszli ochroniarze. W tym momencie przybiegły moje córki i na migi, zza pleców ochroniarzy, błagały,nabyć maskotkę popularnego zielonego hipopotama. Kiedy awanturującą się turystkę wreszcie wyprowadzono, pokazałem pani w kasie, także na migi, tę wymarzoną poprzez córki zabawkę. Ze stoickim spokojem i z uśmiechem zaprosiła mnie do kasy. Nilpferd, choć wielce wymęczony, jest bohaterem jednej z rodzinnych legend. Dziś mieszka w Edynburgu. [I jest na stronie 57].
Inspiracja
Hasło "A może zrobimy sobie dziś Dzień Dziecka?" pada na ogół wieczorem. Autorem na ogół bywa rodzic, który (1) ma trochę dość, (2) ma odwagę, by odpuścić, (3) potrzebuje oddechu/uśmiechu/radości. I choć to zdanie oznacza typowo, że możemy się dziś wieczorem nie myć zbyt starannie, zjeść frytki i lody na kolację, obejrzeć starą komedię, a sprzątanie odłożyć do jutra - to namawiam! Nie codziennie, ale od czasu do czasu - ewidentnie polecam!
technologia
Kiedy na szkoleniach proszę o śmiech albo choćby uśmiech, słyszę: "Okej, ale powiedz jakiś dowcip". Wtedy pytam uczestników, czy wiedzą, że śmiech to endorfiny, zdrowie itd. Wszyscy wiedzą. Tu pojawia się skomplikowane pytanie: skoro wiesz, iż śmiech to zdrowie, to dlaczego nie zrobisz tego sam? Dlaczego potrzebujesz, żeby to ktoś inny cię rozśmieszył, rzucił jakimś żartem? A bez tego, tak sam z siebie, to już nie? Sam z siebie to tylko na ponuro? Może warto być czasem jak dziecko?