Kryminał, który może się pochwalić wyłącznie rewelacyjnymi recenzjami. Czy adekwatnie? Przekonaj się sam/a! GRZEGORZ CIELECKI (Klub MOrd): „Orchidee" czyta się nad wyraz dobrze. Polecam wszystkim szanującym kryminały z podbudową obyczajową.
Dowiecie się m.in. Kto lubił „pieścić samochód jak kochankę", czy chuligan mógł nosić spodnie w kolorze marengo, dlaczego walizkę wrzucono do Jeziorka Czerniakowskiego, czemu trzeba było sprawdzić osiemdziesiąt osób, o jakim posunięciu szachowym myślał mistrz Tartakower.
Książka bowiem skrzy się wielobarwnością szczegółów. Holenderscy hodowcy orchidei nie mają w Warszawie prostego życia. Oto niejaki Arvid Van der Maneer zostaje napadnięty na ulicy Szkarłatnej w Warszawie.
Wśród bandytów jest siedemnastoletnia dziewczyna służąca za przynętę. Sprawcy skradli z samochodu… 60 kg kakao w metalowych puszkach. W powyższych zdaniach znajduje się cała specyficzna poetyka wczesnych („Orchidee" to szczególnie czwarty tytuł w dorobku autorki) powieści Heleny Sekuły.
Mamy dziewczynę z półświatka, której grozi zejście na samo dno przestępczego życia i totalny upadek. Pojawia się składnik tajemnicy, starannie podtrzymywanej do końca książki czyli kakao z Holandii – niewątpliwe przedmiot pożądania w PRL.
Tu jednak czujemy, iż przecież nie może chodzić wyłącznie o przemyt kakao z Holandii do Polski, nawet jeżeli był to wyrób wielce deficytowy. Za sprawą zagadkowego Holendra wchodzimy także w szeroki świat (beżowy volvo obcokrajowca) przestępczych macek obejmujących niczym ośmiornica całą Europę.
No, lecz to w dalekim tle. Wreszcie milicyjny realizm magiczny, występujący niejednokrotnie u Heleny Sekuły. Nie ma przecież w Warszawie ulicy Szkarłatnej, choć jest ul. Solec, ul. Czerniakowska i ślimak (niejednokrotnie tędy przejeżdżam, gdyż pracuję w antykwariacie na ul.
prawidłowej 56/66), którym podążał Holender na mityczną Szkarłatną. Rychło pojawia się także major Andrzej Korosz, główny śledczy, a sam napad na Holendra schodzi na dalszy plan. Ważniejszy w całej sprawie staje się trup żony (znaleziono jej zmasakrowane ciało, z pantoflem tkwiącym w ustach!) pewnego ogrodnika, do którego miało trafić podejrzane kakao.
Ślad wiedzie do pasera z Brzeskiej, niejakiego Pilarczyka. Twardy gość – „Trzęsie całą Pragą, Targówkiem i Zaciszem". Skradzione kakao rozchodzi się bowiem po detalistach z Bazaru Różyckiego. Wspomniany zaś ogrodnik miał wykorzystywać kakao w charakterze kompostu dla orchidei.
I tu dotykamy istotnej symboliki zawartej w książce. Cała rzecz bowiem idzie o los dziewczyny imieniem Magda, poznanej początku powieści. Oto z przestępczego podglebia ma szansę wyrosnąć efektowny kwiat. Ale czy to osiągalne? Skoro wokoło napady, kradzieże i morderstwa? Pytam retorycznie.
Powieść jest rozbudowana, wielowątkowa i czasem odnosimy wrażenie chaosu, lecz autorka perfekcyjnie panuje nad materią całości i wszystkie nitki prowadzą w końcu do właściwych kłębków, a czytelnik jest zadowolony, że przeczytał kolejny soczysty kryminał z bogatym tłem obyczajowym, na czym intryga broń boże nic nie traci.
Główne nici śledztwa trzyma Korosz, lecz jego oficerem linowym jest porucznik Cieślik ze służby X czyli podręczny tajniak. O życiu prywatnym Korosza nic nie wiemy. Jeżeli choćby wyraża pewne zainteresowanie pojawiającymi się kobietami to jednak nie wykracza ono poza relacje szarmancko-służbowe, to Cieślik pozwala sobie na afekt wobec Magdy, która jest przez swoich określana per…Mata Hari z Czerniakowa.
I znów kobieta nie schodzi na złą drogę dzięki zbawiennemu zaangażowaniu Milicji Obywatelskiej. Przypomnijmy, że w „Dziewczynie znikąd", to Korosz wyciągał z dna Zuzannę Herc. Teraz ma od tego swych ludzi.
RAFAŁ FIGIEL (Klub MOrd): „Orchidee z ulicy szkarłatnej" były pierwszą przeczytana przeze mnie książką Heleny Sekuły i są do tej pory książką ulubioną. A stało się to za sprawą dwóch z reguły powieściowych wątków.
Pierwszy z nich to romans jednego z milicjantów z dziewczyną z marginesu, będącą na dodatek osobą ważną dla prowadzonego śledztwa. Wątek jest wyraźny – autorka w swych późniejszych powieściach kładzie świadomie obfity nacisk na warstwę obyczajową.
Mamy tu do czynienia ze szczególną reinterpretacją mitu Pigmaliona: oto młody porucznik MO, nie bacząc na krytykę ze strony przełożonych, poddaje młodą przestępczynię – Magdę – prywatnemu procesowi resocjalizacji.
Efekt – „Dziewczyna otoczona życzliwością i troskliwym staraniem, rozkwitła". To ona jest tak naprawdę tytułową orchideą – kwiatem wymagającym cieplarnianych warunków, ale odwdzięczającym się cierpliwemu ogrodnikowi cudownym, egzotycznym atrakcyjnem.
Sekuła przypomniała w sposób trochę może naiwny,bardzo sympatyczny niby tak oczywistą,przez wielu zapomnianą tezy, iż nikt nie rodzi się zły i niemało zależy od środowiska w jakim się człowiek rozwija, od ludzi, którzy go otaczają.
Za sprawą Magdy książka jest jedną z najpogodniejszych i najbardziej „optymistycznych" powieści kryminalnych, jakie czytałem. Drugim atrakcyjnym wątkiem jest ulubiony i w związku z tym zaciekle tropiony przeze mnie w powieściach kryminalnych wątek szachowy.
Otóż przestępcy posługują się w kontaktach między sobą kartkami pocztowymi z zapisem pewnego oryginalnego otwarcia szachowego. Otwarcie nazywa się „Orangutan". Czy rzeczywiście istnieje takie otwarcie? I skąd taka dziwna nazwa? Otóż w 1924 roku organizatorzy międzynarodowego turnieju szachowego w Nowym Jorku, w przerwie między kolejnymi rundami zaprowadzili uczestników do ogrodu zoologicznego.
Polski arcymistrz Ksawery Tartakower spędzał wolny czas przypatrując się siedzącemu w jednej z klatek orangutanowi. Tego samego popołudnia rozpoczął partię z węgierskim arcymistrzem Gezą Maroczym ruchem 1.b2-b4.
Partia zakończyła się remisem. Na pytanie Węgra, co to za otwarcie, odparł, że jest to wynik konsultacji z orangutanem. Opisując to wydarzenie w jednym z czasopism szachowych oburzony Maroczy stwierdził, iż „tego typu konsultacje i analizy są niedopuszczalne".
GALFRYD (lubimyczytac.pl): Przyzwoite milicyjne czytadło. Międzynarodowa siatka przemytnicza, obrotny badylarz i warszawski półświatek kryminalny, a do tego odrobina oryginalnego love story między milicjantem a jedną z podejrzanych.
Napad na goszczącego w Polsce Holendra – wśród zagrabionych przedmiotów było 80 (!) kilo kakao (!) – podobno na prezenty dla „polskich hodowców rzadkich odmian orchidei". Wkrótce w okolicznych sklepach posiadają miejsce dwie kradzieże – trzeba trafu, tego samego typu holenderskiego kakao.
Kiedy w dodatku do jednego ze szpitali trafia kobieta z zatruciem po spożyciu babki upieczonej na takim iż samym kakao – major Korosz początkuje intensywne śledztwo. Obejmuje ono osobę i interesy ogrodnika, na którego zaproszenie Holender przebywał w Polsce.
Badylarz wyjaśniał, iż używają oni kakao jako szczególnego nawozu posiadającego pomóc w hodowli rzadkich odmian orchidei. Parę miesięcy dochodzenia nie przynosi żadnego rezultatu, lecz w święta Bożego Narodzenia w willi badylarza brutalnie zamordowana zostaje jego żona.
Wkrótce „służba X" wkracza do akcji, u ogrodnika zatrudniony zostaje porucznik Cieślik. Śledztwo prowadzi major MO Andrzej Korosz, jego głównym pomocnikiem jest „przykrywkowy" porucznik Cieślik (działanie pod przykryciem to częsty modus operandi służb PRL), ich szefem jest zaś płk Lis.
ciekawym wątkiem jest romans porucznika z podejrzaną dziewczyną – nawet jeśli niedużo wiarygodny, to urokliwie i ciepło opisany. W odróżnieniu do kryminałów „zachodnich" to nie nadzwyczajne przymioty detektywów, a siła i ogrom organizacji prowadzą do wyjaśnienia sprawy.
To tabuny zaangażowanych w sprawę milicjantów, totalna wielomiesięczna inwigilacja, kontrola korespondencji itp. Na koniec przyniosą efekt. JAN MÓL (Klub MOrd): Ważną rolę w powieści odgrywa przemyt holenderskiego kakao firmy Veneera.
Pytanie, co się w nim takiego znajduje, iż badylarz używa go jako pożywkę do uprawy storczyków nurtuje czytelnika poprzez większość powieści. Debiut orangutana wymyślony ponoć poprzez arcymistrza szachowego Tartakowera pomaga milicjantom w udowodnieniu przestępstwa.
W jaki sposób? Proszę zajrzeć do książki Heleny Sekuły. Nota: cytowane powyżej opinie cytowane są we fragmentach i zostały poddane korekcie. Projekt okładki: Marcin Labus.