Studia nad transcendentalnym sensem jedności (i - stosownie - nad jej sensami nietranscendentalnymi), zwłaszcza związane z badaniem odległej epoki w dziejach filozofii (a taką niewątpliwie jest wiek XIII - złoty wiek scholastyki, a zarazem archiwum myśli dawno przebrzmiałych, zapomnianych, „zdekonstruowanych", tak martwych i niezrozumiałych jak łacina, w której je zapisano), można uznać za intelektualną ekstrawagancję, anachronizm, świadomą marginalizacje.
Autor nie obiecuje, że wystąpi tu z jakimiś bezprecedensowymi odkryciami, iż dokona jakiegoś „modernizującego" przekładu starych problemów i starego dyskursu na któryś z powszechnie akceptowanych dyskursów filozofii współczesnej.
Wyznacza sobie nieco skromniejsze zadanie: poszerzenie zwyczajowo zakreślanego pola badawczego, włączenie w nie postaci, dzieł i problemów przeważnie niezauważanych bądź takich, które wciąż nie doczekały się gruntownej analizy, choć zasługują na poważny namysł.
Wydaje się bowiem, iż do tej pory nie przeprowadzono kompleksowego badania poświęconego wyłącznie zagadnieniu jedności w myśli XIII wieku, zwłaszcza zaś rozpoznaniu i skonfrontowaniu z sobą przeróżnych wariantów jej transcendentalnych i nietranscendentalnych znaczeń.
Może efektem proponowanej tu analizy będzie odkrycie, że ta domniemana średniowieczna prehistoria filozofii skrywa nie tylko skamieliny i muzealne eksponaty, lecz także żywą myśl filozofa, z którym można nawiązać dialog, wejść w spór, szukać prawdy.
Ubocznym zamysłem tej rozprawy jest bowiem równocześnie upowszechnienie pewnej partykularnej wiedzy, jak i przybliżenie stylów myślenia i sposobów argumentowania właściwych tamtej odległej epoce, niedługo mówiąc - przybliżenie tego, co Gilson przed laty nazwał „duchem filozofii przeciętniewiecznej".